piątek, 31 maja 2013

DROGO vs TROCHĘ TANIEJ essie-inglot


Jestem bardzo monotematyczna, kolejny raz pokazuje lakiery ;)
Ale tak je oglądając wpadłam na to, że mam 2 niemal identyczne pary.
I każda z nich pochodzi z wiosennych kolekcji, które wyszły na rynek w podobnym czasie.
Ogólne brawo dla osoby która wykorzysta je do końca, bo to na pewno nie będę ja...
Nie wiem czy to zbieg okoliczności czy nie, ale wiem, że kolekcje Essie są u nas trudno dostępne, a Inglot powszechny i tańszy, więc gdybyście miały ochotę nie trzeba szukać za oceanem ;)

Kolekcja Essie bije rekordy sprzedaży, a moim skromnym zdaniem Ingloty są zdecydowanie ładniejsze bo odrobinę bardziej soczyste, brak im tego kurzu który mają Essiaki.

Inglot 389 vs Essie In the Cab-Ana

Inglot 390 vs Essie First Timer


Essie ok 35zł
Inglot 20zł

czwartek, 30 maja 2013

ZAKUPY: Lakiery Essie Resort 2013


Jak już piszę o lakierach to pójdę za ciosem ;)
Zamówiłam na ebay 3 z 4 lakierów z kolekcji Resort 2013 z Essie.
Jak widać jestem monotematyczna, znowu zieleń i błękit ;)


First Timer- brudna, pastelowa zieleń.


Come Hire - piękna intensywna koralowa czerwień. Idealna, długo szukałam nie jasnej ale i nie ciemnej, no i mam ;)


In the Cab-Ana - lakier przewodni całej kolekcji, to taki lekko przykurzony pastelowy błękit.


Ostatnim w kolekcji był siny róż. Nie klikałam, bo często w takich wyglądała jak trup. Teraz pomyślałam, że głupia jestem bo pakiet 4 z wysyłką kosztował tyle co 3 osobno, a byłby np. dla Was.
Więc za głupotę brawka dla mnie!

środa, 29 maja 2013

NOAD: Inglot 389

Światło dzienne

Cześć,
wczoraj pokazywałam Wam lakiery Inglot, które ostatnio kupiłam, więc dziś przedstawię Wam mojego faworyta i odkrycie roku.

Lakier ma numer 389


Jest to najpiękniejszy, najsoczystszy i najczystszy błękit jaki mam w swojej kolekcji a trochę ich uzbierałam.

Nie ma co się tu dużo rozpisywać, sami widzicie ;)

Trwałość może nie jest jakaś zadziwiająca, lakier trzyma się ok. 3 dni. Dla mnie to wystarczy, bo zazwyczaj zmywam paznokcie po 2, ale wiadomo, niektórzy mają czas np. tylko raz w tygodniu na malowanie paznokci.
Kosztuje 20zł za 15ml. 

Od kiedy go kupiłam gościł na moich paznokciach kilka razy. Ładnie się błyszczy.

Wymaga 2 warstw, żeby kolor był głęboki. Polecam użyć bazę bo barwi lekko paznokcie, a to nie wygląda zbyt estetycznie ;P



Światło lampy błyskowej

wtorek, 28 maja 2013

ZAKUPY: Lakiery Inglot Wiosna 2013


Hey ;)

Jak wspominałam kupiłam kilka lakierów w tym część nowej kolekcji z Inglota.

Kolekcja to głównie, a właściwie w całości pastele. Są kremowe na paznokciach, chodź w buteleczkach można dostrzec delikatne refleksy. 
Mamy zieleń, błękit, i duży wybór róży, fioletów i moreli.

Na moich paznokciach wszelkie róże i fiolety wyglądają niestety bardzo trupio... :(
Ale znalazłam coś dla siebie - wzięłam 4.

Lakiery Inglot bardzo lubię, wiem, że wiele z Was zarzuca im zbyt dużą cenę. Ale po przeliczeniu na ml kosztują tyle samo co np. Golden Rose czy Wibo. 



Pierwszy lakier to zieleń nr 390, piękna żywa, można by pokusić się o stwierdzenie, że mięta.



Kolejny lakier to 389 najżywszy z żywych błękitów jaki widziałam! Przyrzekam, jestem za-ko-cha-na!!



381 to rozbielona, mleczna pomarańcza, bardzo żywy kolor.



382 to rozbielona brzoskwinka z delikatną nutą koralu lub truskawy.


I jak tam, widzi Wam się jakiś z tych kolorów? Mój faworyt to błękit, noszę go prawie non stop od 2 tygodni, co się rzadko zdarza!
A  może wybrałyście jakąś inną firmę, zwłaszcza, że -40% Rossmanna obowiązuje jeszcze parę dni ;p

poniedziałek, 27 maja 2013

BIOLIQ - Aktywne serum nawilżające z ekstraktem z kawioru.


Cześć,

dziś chciałabym omówić jeden z produktów z kwietniowego GlossyBox.

Będzie to produkt który wyjątkowo przypadł mi do gustu o wdzięcznej nazwie Serum intensywnie regenerujące z wyciągiem z kawioru firmy Bioliq.

Pierwszym plusem tej całej aferki jest to, że firma jest polska. Osobiście bardzo lubię wspierać nasze dobra narodowa,a firma Bioliq z takim produktem niewątpliwie tym dobrem jest.



Jeśli chodzi o opakowanie to muszę przyznać, że niesamowicie mi się ono podoba. Piaskowane, grube szkło plus pipetka, którą uwielbiam. Nie wiem dlaczego ale ten typ opakowania sprawia mi największą radość z używania, nie ważne czy to serum do twarzy czy oliwka do skórek - jest pipetka - jest moc ;) Produkt łatwo wybrać z opakowania i możemy kontrolować ilość jaką z niego wyjmujemy. Nie wiem jak to się sprawdzi przy końcówce produktu, ale na razie sprawdza się bardzo dobrze. Buteleczka zapakowana jest w biały kartonik.

Konsystencja to bardzo rzadka galaretka. Przyjemna i zimna. Na bazie wody, więc szybko się wchłania i doskonale nadaje się pod makijaż. Będzie pasować do każdego typu cery, bo dzięki braku jakichkolwiek olejków i olejów w składzie nikogo nie zapcha. 

Używałam tego produktu raz dziennie przez ostatni miesiąc, rano pod makijaż. Zużycie widać na zdjęciu. Nie jest to może najbardziej wydajny produkt, ale myślę, że opakowanie wystarcza na ok. 3 miesiące codziennej aplikacji na twarz, szyję i górną część dekoltu. Szybko się wchłania, nie pozostawia żadnego filtra na skórze i nic się na nim nie wałkuje.

O rezultatach mogę powiedzieć, że są. Nie mogę ich pokazać na zdjęciach, ale czuje je bardzo wyraźnie. Skóra jest promienna i nawilżona. Przed używaniem serum moja cera chodź tłusta była odwodniona (można to sprawdzić kładąc rękę na linię żuchwy i podciągając skórę do góry, jeśli pojawią się mikro-zmarszczki skóra jest odwodniona, jeśli nie, skóra jest odpowiednio nawodniona.). Teraz jej stan zdecydowanie się poprawił. Minął dopiero miesiąc, ale cera jest promienna i szczęśliwa.

Cena produktu też nie odstrasza, bo można go znaleźć w sieci od około 19 do 30 złotych polskich.



Przyjżyjmy się jego składnikom:
Aqua, Glycerin / Butylene Glycol / Carborner / Polysorbate 20 / Palmitoyl Oligopeptide / Palmitoyl Tetrapeptide-7 / Sodium Lactate, Glycerin / Coco-Glucoside / Caprylyl Glycol / Alcohol / Glaucine, Propylene Glycol / Glycerin / Hydrolyzed Caesalpinia Spinosa Gum, Propandeiol / Scutellaria Baicalensis Extract, Glycerin / Hypoxis Rooperi Rhizome Extract / Caesalpinia Spinosa Gum, Polysorbate 80, Propylene Glycol / Caviar Extract, Acrylates / C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Sodium Hydroxide, Disodium EDTA, Benzyl Alcohol / metylchloroisothiazolinone / Methylisothiazolinone, Lactic Acid, Parfum

,
Na zielono zaznaczyłam dobre, silne i skuteczne.
Na czarno są te neutralne, wspomagacze bądź konserwujące.
Na czerwono szkodliwe, bądź niepotrzebne bądź szkodliwe.


Woda - wiadomo, uważam, że jeśli chodzi o ten produkt, to jest to dużym plusem, że jest on na bazie wody. Po pierwsze to dobry rozpuszczalnik dla innych produktów, a po drugie nie będzie zapychać osób z cerą tłustą, i będzie dobrze się wchłaniać.

Glycerin - gliceryna, czyli jedyny nawilżający alkohol ;) Nie robi cudów, ale też nie szkodzi. Pomaga wprowadzać inne substancje w głąb skóry.

Butylene Glycol - podobnie jak gliceryna, pełni rolę promotora przewodnika i wprowadza inne substancje w głąb naskórka.

Carborner - zagęszczacz, zgaduje, że występuje tu by zagęścić wodę ;)

Polysorbate 20 - neutralny dla skóry, zapobiega rozwarstwianiu się produktu.

Palmitoyl Oligopeptide - substancja aktywna, która stymuluje syntezę kolagenu i kwasu hialuronowego w skórze właściwej.

Palmitoyl Tetrapeptide-7 - peptyd, który działa wyciszająco na wszelkiego rodzaju bakterie.

Sodium Lactate - substancja nawilżająca. Działa keratoplastycznie a to znaczy, że zmiękcza warstwę rogową naskórka, w wyższych stężeniach także go złuszcza.

Coco-Glucoside - sybstancja pomagająca zmieszanie się składników serum, działa także kojąco. Bezpieczna dla środowiska.

Caprylyl Glycol - zapobiega wysychaniu kosmetyku, oraz tworzy na skórze powłokę zapobiegającą utracie wody z naskórka, kondycjonuje jego stan.

Alcohol i Benzyl Alcohol - chyba nie muszę wielę pisać. Dość wysoko w składzie. Oczywiście jest umieszczony w produkcie by przedłużyć jego datę ważności. Nie podano dokładnie jaki to rodzaj alkoholu, ale wiele z nich jest tzn. alergenami i może powodować reakcje alergiczne.

Glaucine  - pochodzenia naturalnego, właściwości przeciwzapalne.

Propylene Glycol - nawilżające działanie. Ma zdolność przenikania przez warstwę rogową naskórka, dzięki czemu pełni rolę promotora przenikania - ułatwia w ten sposób transport innych substancji w głąb skóry. Zapobiega krystalizacji. Zwiększa penetracje składników aktywnych kosmetyku, przec co może przyczynić się do podrażnień przy skórach wrażliwych.

Glycerin - glicerynka, działa nawilżająco. Jedyny nie wysuszający alkohol ;)

Hydrolyzed Caesalpinia Spinosa Gum - modyfikowana guma z drzewa Tara, składnik wpływający na konsystencje kremu, pochodzenia naturalnego.

Propandeiol - naturalna substancja nawilżająca otrzymywana z kukurydzy, poprawiająca konsystencję, doskonały nośnik substancji aktywnych oraz naturalny konserwantglądem przypominającej lawendę.

Scutellaria Baicalensis Extract - eEkstrakt naturalny z Tarczycy Bajkalskiej. Zioło pochodzące z Azji. Posiada znakomite właściwości przeciwbakteryjne, przeciwgrzybicze oraz antywirosowe, uspokajające. 

Hypoxis Rooperi Rhizome Extract - ekstrakt z tz. ziemniaka afrykańskiego czy african star grass. Wspomaga działanie składników aktywnych. 

Polysorbate 80 - zwiększa rozpuszczalność składników.

Caviar Extract  no i mamy przy końcu składu ekstrakt z kawioru. Substancja o właściwościach silnie odmładzających, ujędrniających i przeciwstarzeniowych. Wykazuje działanie silnie nawilżające, a dzięki zwartości cennych pierwiastków, protein, czy aminokwasów oraz nienasyconych kwasów tłuszczowych, poprawia funkcjonowanie chorej skóry. Przyspiesza odnowę naskórka, łagodzi stany zapalne.

Acrylates - akrylany - mocne alergeny!! Mogą wywołać silne reakcje alergiczne i podrażnienia. W kosmetykach stosowane jako środki pozostawiające film ochronny.  Zanieczyszczają środowisko. Zło.

C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer - akrylant j.w. ...

Sodium Hydroxide - wodorotlenek sodu. pomaga utrzymać odpowiednie pH

Disodium EDTA - Zwiększa trwałość kosmetyku, zapobiega zmianom barwy oraz konsystencji produktu gotowego.

Metylchloroisothiazolinone - nieszkodliwa substancja konserwująca. (więc po co ten alkohol?)

Lactic Acid - substancja silnie nawilżająca, ale na tym miejscu w składzie nie za dużo działająca ;)

Parfum - niezidentyfikowany obiekt latający. Nie wiadomo jaki i z czego. Natomiast na ostatnim miejscu w skladzie nie zajmuje więcej niż 0,01% objętości, więc cokolwiek to jest i nie jest silnie działającą trucizną krzywdy nie zrobi.




Jak widać skład taki sobie. Ale ja wychodzę z założenia, że w każdym kosmetyku, który nie jest 100% naturalny są jakieś świństwa, bardzo ciężko ich uniknąć ;) Tu są możliwie daleko w składzie.

Na szczęście nie jestem alergikiem więc nic mnie nie uczuliło, więc dla mnie skład jest ok, nie ma sztucznych konserwantów, ani parabenów, większość składu jest naturalna.

Wiem, że wiele z Was otrzymuje Glossyboxa i na pewno ma ten produkt, czy Wam też przypadł do gustu tak jak mi? ;)

niedziela, 26 maja 2013

MAKU UP: Na dzień dobry! ;)


Dzień dobry w tym szczególnym dniu!

Wszystkim mamusiom wszystkiego najlepszego!!
Zapowiadam, że już niedługo pojawi się rozdanie z myślą o naszych kochanych mamach właśnie! ;)

A dziś makijaż.
Bo pomiędzy recenzjami i zakupami powinien się pojawiać makijaż ;)

Ten zrobiłam sobie wczoraj.

I jestem mocna zła, bo chodź nie wiem ile bym potrafiła, iloma językami bym nie mówiła, ile książek przeczytała, ile marzeń spełniła, to nigdy nie będę potrafić robić dobrych zdjęć makijażu. Bo w rzeczywistości wyglądają wiele lepiej :(
No a dodatkowo cały dzień lało i była taka szarówa na dworze, że aparat robił z kolorami co chciał :)

Uwielbiam pomarańczowe makijaże bo pięknie podkreślają niebieską tęczówkę.
A, że jestem też buntowniczką to dodałam niebieski na dolną powiekę, mimo, że w makijażu niebieskich oczu jest to kolor bardzo odradzany, ja uważam, że wygląda to pięknie. Bo kolory podbijają się nawzajem.


Produkty które użyłam:
Twarz:
Korektor w kremie Inglot 35
Podkład Rimmel Match Perfection
Puder Maybelline Dream Matte Powder
Bronzer Hoola Benefit
Róż Inglot
Rozświetlacz Shiseido

Oczy:
Cienie Inglot
Pigmenty The Body Needs
Niebieska kredka NYX Jumbo
Eyeliner żelowy Clinique roztary cieniem Kobo Bronze
Tusz: dolne rzęsy Inglot niebieski, górne Grashka

Usta:
Błyszczyk Rimmel Apocalips - 100

Brwii:
Maybelline Color Tattoo - Tough as Taupe (ten szary, wspaniale się sprawdza jako farbka do brwii!)

Paznokcie:
lakier Max Factor - 130 Lillac Lace




sobota, 25 maja 2013

Rossmann 40 czyli Upss.. I did it as well!


TAK WIEM!

Macie serdecznie dosyć wpisów o tej tematyce ;)
Ale i ja chcę się pochwalić.

Tylko jeszcze najpierw przeproszę za jakość zdjęć, pstrykałam telefonem.

Jestem super zadowolona, że promocja znów zagościła w Rossach, bo już jakiś czas temu chciałam zakupić puder i większą ilość maseczek w saszetkach. Ba, miałam nawet ok. 20 w koszyku, ale coś mnie natchnęło i zostawiłam. I bardzo dobrze bo teraz w tej samej cenie mam prawie 2 x tyle ;)
No ale na samych paseczkach się nie skończyło ;)

Kupiłam 2 lakiery, pierwszy to Liliac Lace z MaxFactor, bez promocji kosztował 30zł, więc za 18 jest do przeżycia. Chciałam spróbować, ale w regularnej cenie bym na pewno nie kupiła. No i skromny liner Wibo, dużo maluje i robię wzorków "po ludziach" więc na pewno się przyda ;)


Kolejna rzecz to puder. 
Właśnie sobie uświadomiłam, że 2 poprzednie kupiłam własnie rok temu na tej samej promocji, i oba mają zdarte denka, zostały resztki, więc zdecydowałam się na Manhattan sypki ;)


Po porażce z YSL zdecydowałam się w końcu wypróbować Apocalips z Rimmel. I chodź opakowanie cały czas mnie odrzuca, no nie mam pojęcia, jakieś takie bazarowe... To produkt jest fenomenalny! ;)
Kolor najjaśniejszy 100 Phenomenon


Wpadło też troszkę pielęgnacji.
Peeling enzymatyczny do cery tłustej z Dermica. Wczoraj stestowałam, naprawdę przyzwoity!
Do tego krem AA do cery mieszanej. Wiecie jak trudno znaleść krem do cery tłustej? Chyba niemożliwe...


Dodatkowo micel z Bourjois,bo wiele poleca ;)
I beznadziejny 2 fazowy płyn Nivea - trzeba trzeba go minutę żeby się zmieszał a i tak po 3 sekundach rozwarstwia się z powrotem...


Rzęsy Bourjois, które machały do mnie już od jakiegoś czasu.
I są średnie. To takie połówki, ale jeśli macie rzęsy długie to w ogóle ich nie będzie widać...


No i zaplanowane maseczki. Robię je sobie i mamie 2 x w tygodniu.
Często też znajomym jako zabiegi peeling+maska+ampułka. Po domowemu ;)
Kupiłam ich ok 50, właściwie z każdej po jednej, plus dodatkowe sztuki tych moich ulubionych.
Mamy tu właściwie wszystkie firmy, Bielenda, Dermica, Ziaja, Efektima, Rival de Loop, Dermaglin, Lirene itd... Większą część z nich już kiedyś testowałam ;)
Myślę, że na przynajmniej pół roku mi wystarczą ;)



A wy? Daliście się skusić na promocję?

piątek, 24 maja 2013

Yves Saint Laurent - Glossy Stain nr.19 (czyli nie wszystko złoto, co się świeci...)


Cześć,

dziś na szybko chciałam Wam napisać parę gorzkich słów o Glossy Stain od YSL.

Będzie krótko, bo naprawdę żal mi siebie samej, że kupiłam takie coś.

Kiedy pokazywałam zakupy to wspominałam, że szukałam czegoś trwałego, czegoś co można nałożyć bez użycia lusterka. I wybór padł na ten właśnie lakier do ust.
I to był zły wybór...




Czego nie można odmówić temu produktowi to obłędne opakowanie. Jedyne co mi się podoba i co mnie w tym produkcie urzeka. Jestem taką sroką na to co się świeci.

Luksusowe to widać. Przez okienko widać kolor, a złota nakrętka dodaje blichtru.

Za standardowych 6ml produktu musimy zapłacić 135zł, z czego 3/6 to marka, a 2/6 opakowanie.
Reszta to sam produkt. Takie są wg mnie są proporcje ceny do jakości...

Aplikator to modne teraz serduszko.

Wybrałam kolor nr 19, naturalny przygaszony róż, bardzo zbliżony do naturalnego koloru moich ust. 





Jest BARDZO ciężko rozłożyć go równomiernie na ustach, każda warstwa smuży, zbiera się, klei.
Gdy chcecie rozmasować go wargą o wargę automatycznie zaczyna się zbierać się w jedno miejsce i ważyć.

Konsystencja jest bardzo tępa.

Uważam, że jest to zachowanie karygodne jak na produkt takiej firmy, za taką cenę.

W dodatku klei się jak szalony.

Fakt, kiedy już za 5 warstwą nałożymy go równo i poczekamy około 20 minut z otwartymi ustami aż zaschnie i zjemy go z miejsc z których nasze wargi stykają się ze sobą to rzeczywiście, jest długotrwały.

Ale nie jest wart ani efektu, ani opakowania, ani tym bardziej ceny...

Zdecydowane nie ode mnie dla YSL i po raz kolejny nabieram przekonania, że perfumeryjne nie znaczy dobre...


Na tym blogi nie napisałam jeszcze nigdy takiej negatywnej opinii o żadnym produkcie. Zazwyczaj, nawet jeśli produkt dostaje do recenzji to po prostu o nim nie pisze. Skupiam się na tym co dobre.

Ale ten produkt urósł do rangi tak kultowego, że chciałam Was ostrzec, bo wiem, że pieniądze ciężko zarobić i wydać taką sumę.

Jak by ktoś się zastanawiał, to polecam błyszczyk z Essence Stay with me, 1000 razy lepszy.



środa, 22 maja 2013

ZAKUPY: INGLOT na wiosnę


Cześć ;)

Mam nadzieje, że w waszych rejonach, podobnie jak u mnie, króluje już wiosna! ;)
Jestem nią niesamowicie szczęśliwa, bo pół roczna zima to dla mnie zdecydowanie zbyt wiele! I nawet nagły skok temperatur z minus10 na plus20 nie wpłynął na mnie negatywnie ;)

Maj to zdecydowanie mój ulubiony miesiąc, kwitną bzy no i mam urodziny ;)

W tym roku spędziłam je w fantastycznym gronie najbliższych przyjaciół ;) I tylko troche żal, że jestem już stara...

Oczywiście nie obyło się też bez drobnych sum pieniążków od babci, cioci czy mamy, trochę dołożyłam i kupiłam sobie świeżynki od Inglota, który już od jakiegoś czasu wypuszcza na rynek nowe produkt. Równolegle z 2 lini:
Color play - czyli szalone kolory, niesamowicie napigmentowane i soczyste 
oraz
Sport*stage*studio - czyli profesjonalne produkty na sesje zdjęciowe ;)


Mój wybór padł właśnie na te dwie linie w szczególności.
No dobra, kupiłam też par lakierów z wiosennej kolekcji które są OBŁĘDNIE piękne, więc nie można ich nie kupić...


Pierwsza rzecz to paletka szminek z serii Color Play. 
Wyszło ich właśnie 10, i bardzo chciałam opanować się i ograniczyć np. tylko do piątki, ale było ciężko. A, że miałam urodziny postanowiłam sobie je wynagrodzić. 
Są napigmentowane jak smoła w piekle!

W końcu nikt nie może nas doceniać bardziej niż my same ;)




Kolejne rzeczy to dwa pudry: matujący z serii SSS (chciałam mały, ale były tylko duże) i rozświetlający *.* który jest piękny. To jedyne słowo jakie pasuje ;)


Eyeliner w żelu, srebrny z kolekcji Noble. 
Mówiłam już, że Inglot spierni#@#$ formułe? Kiedyś za szybko wysychały, teraz nie wysychają wcale i odbijają się jak szalone więc tak i tak duraline jest konieczny...
Uważam, że tylko pogorszyli sprawę.


A to jest moja perełka. Korektor w kremie. 
 Nie wiem, czy jest to produkt nowy, ja go wcześniej na swoim stoisku nie widziałam. Jest genialny, niesamowicie kryjący i nie jest tłusty. Dla cer tłustych i mieszanych - amejzing ;) Dla suchych tak, ale nie pod oczy ;)


I dwie ostatnie rzeczy to też linia Color Play.
 Automatyczna kredka w kolorze soczystej brzoskwini i maskara w szalonym odcieniu kobaltu. 
Zauroczyłam się kolekcją Chanel w której występowały kolorowe tusze ostatnio. Ale ten jest 4 razy tańszy, więc jak na okazjonalne używanie tyle można przeznaczyć ;)




Zawieruszył się też pojedyńczy cień w słoiczku w odcieniu 499. Niestety nie występuje w formie wkładu a jest tak ładny, że postanowiłam kupić go w pojemniczku. Wygląda jak sprasowany pigment Naked z Maca ;)


I to tyle, moje małe-duże zakupy ;)
Ja jestem bardzo zadowolona i napatrzeć się nie mogę, mimo, że już mam je i testuje ok 2 tygodnie ;)
Używam swatchuje, oglądam ;) Cieszą oczy *.*

A ty wypatrzyłyście coś dla siebie z nowinek Inglot?

środa, 15 maja 2013

GLOSSYBOX MAJ 2013


Oto i ono!
Wyczekiwane pudełeczko Glossybox!
Majowe (o dziwo!) dotarło na czas na moją wiochę zabitą 39636 deskami!

Więc na fali postów o jego zawartości i ja się dorzucę ;)

W tym miesiącu zawartość naprawdę bardzo mi się podoba! ;)



Mój mały brat pomocnik ;)




Pierwszy produkt to perfumy Roberto Cavalli.
Dostaliśmy 5ml, a za 30 zapłacimy 170zł.
Zapach jest bardzo ładny, świeży i delikatnie cytusowy i kwiatowy. No i buteleczka jest urocza! Uwielbiam miniaturki perfum ;)
Idealnie do torebki ;)



Kolejny produkt to MODELco Tint do ust i policzków. To pełny produkt i kosztuje ok 70zł.
Jest bardzo ciemny, jak krew, ale na ustach prawie go nie widać, zdążyłam się usmarować ;)



I moja gwiazda czyli pianka pomarańczowa do mycia ciała z Organique. To także jest pełny produkt i kosztuje 16zł/100ml. 
Wygląda jak pomarańczowy mus i chętnie bym ją zjadła:D


Dalej mamy krem Santavere - Aloe Vera Creme Medium, krem, chyba do twarzy (?) z aloesem. Malutka próbka ok. 5ml to jedyne moje rozczarowanie (ale tylko takie malutkie) tego pudełeczka ;) pełny produkt 129zł za 30ml.


Kolejna i ostatnia rzecz to żel oczyszczający Effaclar z La Roche-Posay. 15ml starczy żeby uzyć kilka razy. Ja się cieszę bo przymierzałam się do wypróbowania tej serii. 200ml/27zł.


Oprócz tego oczywiście garść ulotek i zniżek.


No i to tyle jeśli chodzi o majowe pudełko. 

Ja jestem zadowolona. Właściwie wszystkiego będę używać. Perfumy, piankę i żel najbardziej przypadły mi do gustu. Tint średnio, a krem najmniej, myślę, że 5 ml to trochę mało ;)

Poprzednie pudełko też jest w użyciu. Używam serum, które jest moim ulubieńcem (recenzja niedługo), balsam zużyłam jako krem do do rąk, krem do stóp bardzo przyjemny, dezodorant o dziwo suprer, no i peeling był fantastyczny ;)

A Maj? Uważam, że ekipa Glossy spisała się w tym miesiącu! 2 pełne produkty + perfumy = ja jestem na TAK ;)

A wam jak się podoba to pudełeczko?