poniedziałek, 30 kwietnia 2012

Zakupy długo wyczekiwane: Sephora, Douglas, Inglot, Rosmman


Cześć dziewczyny.


Chciałam Wam pokazać moje zakupy z ostatnich kilku tygodni.

Pierwszymi zakupami sa te z Sephory i Douglasa.
Jakiś czas temu zdecydowałam, że oszczędze troche pieniążków i kupie sobie kilka droższych kosmetyków, Odkładałam długo, od poprzedniego haula z pigmentami kobo. Długo sobie nic nie kupiłam, więc postanowiłam, że już mogę ;)

Bazę bronzującą z Chanel już widziałyście - TU.
Używam jej i jestem zachwycona i zakochana. Jest produktem zdecydowanie idealnym.

Kolejna rzecz to 15ml podkładu Estee Lauder Double Wear który można było zdobyć w Douglasie za 39zł, czyli w super cenie. Kolor jest dla mnie jeszcze delikatnie za ciemny, ale dziś jest 40 stopni w cieniu NO NARESZCIE, więc zaraz ide do ogrodu się wybyczyć ;p I na pewno twarz się troche opali i będzie w sam raz.

Kolejne produkty są z YSL

Paletka cieni kupiona w Douglasie z 20% obniżki, więc ażtak nie bolało ;p
Ładny złoty i granatowy kolor. Zawsze byłam ciekawa jak się sprawują drogie cienie, czy są warte swojej ceny i czy duzo się różnią od np, naszego Inglota. Narazie testuje i dam Wam znać jak się ma cena do jakości.



A tutaj nowość YSL z wiosennej kolekcji. Szminko-balsam? Odpowiedz na nowe produkty Revlona Lip Butters i The Balm od Loreal.
Bardzo przyjemnie pachnie i niech Was nie zwiedzie kolor. Nie jest to szalony pink od Barbie ;) Na ustach daje delikatną smugę koloru i świetnie nawilża. Na pewno będzie recenzja.



A, że w naszym Douglasie stoi Inglot, postanowiłam kupić jakieś fajne rzęsy  do zbliżających się projektów ;)


 Niebieskie - to mój mały plan na szalony makijaż, na pewno jak tylko znajde więcej czasu wśród światła słonecznego to go zmaluje ;) 
  


  A te do będą mi potrzebne do charakteryzacji. Musze się pochwalić, że będe wizażystką na planie zdjęciowym do filmu krótkometrażowego, zdjęcia pod koniec maja, a mi już trzęsą się ręce :) 



Odwiedziłam też Rosmmana, chciałam kupić żel do twarz. I okazało się, ze mój ukochany różowy Loreal był przeceniony na 9 zeta, wziełabym nawet 2, ale niestety zostało ostatnie przecenione opakowanie. Bardzo go sobie chwale, nie wysusza skóry i ślicznie pachnie. Ma fajną galaretkowatą konsystencję i dobrze oczyszcza skórę. Czuć po nim, że jest czysta i świerza.

Kupiłam też kilka promocyjnych kosmetyków - Maybelline Affinitone to mój ulubiony podkład na lato, super krycie, przy bardzo lekkiej formule.


2 szminki. Czerwień od Kate już widzieliście - TU. Jest piękna.
Druga to znowu balsamowa odpowiedz od Loreala, w pięknym kolorze, na pewno niedługo go pokaże.


A oprócz tego słynny już żelowy podkład Rimmela, którego bardzoc chiałam spróbować po tych wszystkich pozytywnych recezcjach na Waszych blogach ;)

Mam nadzieje, że podobają się Wam moje zakupy.
Chciałam tylko dodać, że na codzień nie wydaje takich kwot na kosmetyki, ale na to odkładałam bardzo długo i cieszę się, że wytrwałam, odłożyłam kase i mogłam zaszaleć :)

Jeśli jest coś czego recenzje szczególnie chcielibyście przeczytać - dajcie znać!

Teraz idę cieszyć się piękną pogodą.
Jestem przeszczęśliwa.
Tydzień wolnego i gorącę słońce.
Cisza, spokój, dobra książka - właśnie skonczyłam ostatnią część Millenium i czuje lekką pustke, super trylogia! Pozostając przy skandynawskiej literaturze zabieram się za Egipcjanina ;)

Buziaki kochane!! ;*

sobota, 28 kwietnia 2012

MIYO - BIG FAT LASHES MASCARA - recenzja


Hey, hey ;)

Dziś kolejny produkt MIYO jaki mialam okazje przetestować ostatnio.
Jest to tusz do rzęs Big Fat Lashes.
Jak nam nazwa mówi, powinien dawać nam duże, grube rzęsy ;)

Tusz ma bardzo ładne opakowanie, troche przywodzi na myśl Maybelline.

Koszt takiego tuszu to ok 8zł, czyli baardzo przyjemna cena.


Szczoteczka jest ze standardowego włosia, ale za to baardzo duża. Czyli taka, jakie lubie najbardziej. Pozostaje na niej odpowiednia ilość tuszu, nie jest goza dużo i nie skleja rzęs, ale też nie jest sucha.

Kolor określiłabym jako średnio czarny. Na pewno nie jest to smoła.

Kosystencja tuszu jest początkowo dość mokra, z czasem tusz jednak gęstnieje do pewnego poziomu, i aplikacja jest bardzo przyjemna.


Pierwsza warstwa daje baardzo delikatny efekt, w sam raz np, gdy chodzicie do szkoły, dyskretny.


Druga warstwa nie skleja rzęs, a zdecydowanie je podkreśla. Mimo tego efekt nie jest nachalny.

Trzecia warstwa to prawdziwe BUM.
Rzęsty rzeczywiście są big i fat. Troszke skleja rzęsy, ale nie robią się pajęcze nożki.







PODSUMOWANIE
                                               
 Podsumowując, tusz ma ten plus, że można nim osiągnać zarówno bardzo delikatny jak i super mocny efekt. Warstwy można spokojnie stopniować, minus że przy 3 delikatnie zaczynają się sklejać. Nie kruszy się w ciągu dnia, a szczoteczka nie podrażnia powieki. Ma niską cene i ładne opakowanie.

OCENA:  5-
Kosmetyk wysłany celem wykonania recenzji. Fakt ten nie wpłynął w żaden sposób na moją opinię.

piątek, 27 kwietnia 2012

NOAD: Joko - Indigo


Cześć dziewczynki ;)

Dziękuje za solidną porcję ciepłych słów pod poprzednim postem ;)

Dziś szybciutko manicure dnia.

Indigo od Joko to kolor z ich nowej serii kolory Maroka.

Ja uwielbiam tego typu kolory - atramentowe.

I wykończenie żelkowe w przypadku tego koloru to wielki plus. Dlaczego? Bo, zazwyczaj, piękne atramenty w butelce wychodzą na paznokciach strasznie ciemno.

A z takim wykończeniem otzymujemy niesamowity kolor.

Nowy pędzelek też jest całkiem przyjemny, mały i zaokrąglony, pozwala dotrzeć w zakamarki wału około paznokciowego lepiej niż zwykle przycięte pędzelki ;)

2 wartwy bez topa, trzyma się 3 dni z bazą i topem.






PODSUMOWANIE
                                               
Lakier ma bardzo przyjemną konsystencję i nie smuży przy nakładaniu. Schnie szybciutko. Buteleczka ladna i klasyczna, bez zbędnych udziwnień, ale nie wygląda tanio, co może wydawać siętrudną sztuką biorąc pod uwagę inne marki. No i kolor, nie będe ukrywać, jest prze-boski-!

OCENA:  4+
Kosmetyk wysłany celem wykonania recenzji. Fakt ten nie wpłynął w żaden sposób na moją opinię.

środa, 25 kwietnia 2012

MÓJ PIERWSZY RAZ - sesja foto


A więc stało się :)

Kupa nerwów, trzęsące się ręce, pot i łzy!

I jest, mój pierwszy wizaż na sesji z prawdziwego zdażenia.
Wklejam 2 zdjęcia, są jeszcze w stanie surowym, jak tylko dostane obrobione na pewno sie z Wami podziele.
Liczę na konstruktywną krytykę ;)





I małe making off ;)


wtorek, 24 kwietnia 2012

MIYO - cienie matowe



Cześć :)

Jak widziałyście po ostatnich makijażach, bawie się już jakiś czas i testuje matowe cienie MIYO.
Wiem, że jest to teraz dość chwytliwy produkt, więc postanowiłam zrobić jego recenzję. Myślę, że po paru tygodniach moge już cos o tych cieniach powiedzieć.

Posiadam 4 matowe kolory, które zobaczycie dokładnie poniżej.

Kosmetyk jest zamknięty w plastikowych, okrągłych pojemniczkach. Gramatura jednego cienia to 3 gramy.
Cienie mają ważność 12 miesięcy od otwarcia - krótko. Przydałyby się chociaż 24.
Każdy kolor ma swoją nazwę, i ty na plusik, zdecydowanie wole nazwy, niż numerki, które trudno zapamiętać.
Wyprodukowane w Unii Europejskiej dla Pierre Rene.

Koszt jednego maleństwa to 4,99zł, tanioszka ;)



Cienie mają NIESAMOWITĄ pigmentacje! Naprawde... Jestem zaskoczona, wiele droższych firm powinno się od MIYO uczyć, że jednak można zrobić dorze napigmentowany cień, za male pieniądze.

Produkt ma dość suchą konsystencję. Można go porównać do matów Inglota, ale zdecydowanie nie pyli się tak mocno.

Gdy nabierzemy na pędzel za dużo, oczywiście, będą się troche osypywać, ale nie odbiegają w tym niczym od innych cieni.

To co bardzo mi się w nich podoba, to tak jak widziałyście w makijażach, kolory są mocne nie tylko w pojemniczku, na palcu i ręce, ale także na powiece.

Małym minusem jest to, że potrzebują bazy, żeby przetrwać na powiece cały dzień. Bez niej wytrzymują tylko kilka godzin, ale ja i tak zawsze jej uzywam, więc nie stanowi to dla mnie żadnego problemu.

Dobrze się ze sobą łączą i nie bledną np. przy rozcieraniu.

Ja jestem zdecydowanie na TAK, jesli chodzi o te cienie!

Jedynym ich minusem jest tragiczna dostępność.
W moim mieście (Toruń) nie można ich dostać nigdzie.
Trzeba się nieźle naszukać, żeby je gdzieś znaleść. Częściej trafiają się w małych drogeriach niż w sieciówkach.


Kolorki które posiadam:


Vanilla -
jest to bardzo jasny matowy cielisty kolor. Jak dla mnie bardziej bardzo mleczna kawa niż wanilia, ale kolor ładny i przedewszyskim czysty, nie siny, dobrze sprawuje się jako rozświetlacz nawet dla bladolicych ;)





Ambition-
matowy czyty, ciemniejszy fioletcik.
Nie ma się tu co dużo rozwodzić, ładny kolor i nie robi siniaków ;)





Sunrise-
bardzo wesoła, żywa żółć, trudno takową spotkać. Dobrze napigmentowana i na powiekach rzeczywiście żółta.




Royal-
nazwa wiele mówi i pasuje ;) Królewski niebieski, wpadający w granat, nie brudzi powieki przy blendowaniu, czysty.


Teraz małe pytanie do Was ;)
Próbowałyście cieni MIYO?
Które kolorki możecie polecić, które sa ciekawe, a które raczej odpuścić? ;)


A tu makijaże, które już widziałyście na blogu, ale dla przypomnienia:


Na powiece ruchomej Royal, powyżej Ambition ;) wyrównanie kolorytu Vanilla.



Sunrise wewnątrz, A na zewnątrz górnej powieki. Na dole Royal, a wszędzie do okoła Vanilla ;)


Dziękuje za uwagę, pozdrawiam! ;*


Kosmetyk wysłany celem wykonania recenzji. Fakt ten nie wpłynął w żaden sposób na moją opinię.

niedziela, 22 kwietnia 2012

MAKIJAŻ: Zachodzące słońce z MIYO (+ mini step)


Dzień dobry!

Czy wy też widzicie NARESZCIE! tą wiosnę za oknem?
Ach, aż chce się żyć!

Dziś kolejny, super prosty, kolorowy makijaż.

Dalej testuje cienie z MIYO i chyba w kolejnej notce będę się mogła wypowiedzieć na ich temat, oczywiście jeśli chcecie słuchać ;)

Kojarzy mi się z zachodzącym słońcem, często zachodząc niebo przybiera różne kolory fioletu i purpury ;)


Banalnie prosty do wykonania, wystarczy wyznaczyć sobie górną linie makijażu, trochę powyżej załamania i się jej trzymać.
Do tej też lini pokrywam wewnętrzną część powieki matowym żółtym.


Zewnętrzna część przykrywam matowym fioletem, który wyciągamy w "jaskółkę", bądz "dziubek" ;).
Cienie łącze ze sobą na środku powieki, aż uzyskam ładne przejście.


Wzdłóż dolnej powieki maluję linię matowym habrowym, wyciągam ją aż końca fioletowej "jaskółki" ;)


Beżowym cieniem rozświetlam wewnętrzny kącik i łuk brwiowy.
Maluję kreskę linerem w żelu (Pierre Rene), wyciągam ją pomiędzy te 2 kolory, tuszuje rzęsy tuszem (też MIYO - będzie recenzja)


No i to tyle, makijaż skończony :D


Mam nadzieję, że się Wam podoba.

Ja idę teraz pocieszyć się słońcem! <3

Dziękuje Wam gorąco za odwiedziny i komentarze, a także za subskrybcje. Jeszcze pół roku temu moglam Was policzyć na palcach, a teraz! Prawie 900 obserwatorów!
Totalnie Wam dziękuje ;*!