Wiele z Was zwróciło uwagę na ten rozświetlacz kiedy pokazywałam swoje zakupy.
Shiseido Luminizing Satin Face Color w kolorze WT905 High Beam White
To drugi produkt z moich zakupów z Douglasa, pierwszego zjechałam po całości. Dziś trochę posłodzę ;)
Trochę potestowałam i dziś mogę wyrazić swoje zdanie na jego temat.
Dla śpieszących się, jeśli nie chcecie czytaj całej recenzji, wystarczy przeczytać te pogrubione fragmenty - to tak w dużym skrócie ;)
Produkt ma piękne opakowanie, w czerwonym, lustrzanym kartoniku kryje się piękna, czarna, błyszcząca kasetka z wygrawerowanym logo Shiseido.
Nie ma żadnych problemów z otwieraniem paletki, nic się nie zacina, nie łamie paznokci.
W środku mamy duże lusterko w którym bez problemu wykonamy makijaż czy też drobne poprawki, obok wkładu z produktem jest również zadziwiająco dobrej jakości pędzelek.
Zazwyczaj daruje sobie używanie dołączanych pędzelków i aplikatorów, ale ten jest mięciutki i ma odpowiednią wielkość do nakładanie na kości policzkowe, szczyt nosa czy łuk kupidyna.
Produkt wygląda na po prostu biały cień. I chodź próbowałam wiele razy, za nic nie można go złapać na zdjęciu twarzy. Możliwe dlatego, że nie nie ma on żadnego brokatu, żadnych drobinek.
Więc po co mi zwykły biały cień spytanie?
Jest w nim coś co sprawia, że skóra jest zdrowa i rozświetlona.
Wydaje mi się, że może zawierać jakieś mikroskopijne, niewidoczne gołym okiem refleksy.
Gdy pierwszy raz nałożyłam go na twarz domownicy stwierdzili, że wyglądam spokojnie i szczęśliwie.
Daje szczęśliwy blask bez żadnych cząstek połysku, czy to ma sens?
Dla mnie jest to jakaś biała magia ;)
Jest bardzo dobrze, drobno zmielony, ale nie pyli się podczas nabierania. Idealnie wyważony, nie trzeba pocierać wielokrotnie by nabrać odpowiednią ilość, raz wystarczy i nic się nie marnuje.
Jest bardzo trwałym produktem, efekt pozostaje na twarzy przez długie godziny.
Dodatkowymi plusami tego produktu jest fakt, że idealnie nadaje się do skóry z wszelkimi problemami skórnymi, trądzikiem, przebarwieniami, naczynkami czy przetłuszczającą się cerą. Każdy kto zmaga się z jakimkolwiek z tych problemów wie, że każdy, nawet najdrobniejszy połysk, shimmer, perła, drobinki wyglądają okropnie i tylko wzmagają i uwidaczniają problemy, wygląda to okropnie i bardzo pogarsza samopoczucie.
Ten produkt za to świetnie się sprawdza, bo nie uwidacznia niczego, wygląda na matowy i daje efekt rozświetlenia bez użycia wspomagaczy.
Dodatkowo świetnie sprawdza się w przypadku cer dojrzałych. Zdarza mi się malować dorosłe kobietki, których cera jak wiadomo, nie jest już tak elastyczna, pojawiają się zmarszczki, skóra nie jest już tak promienna.. Rozświetlenie jest wręcz wskazane, ale każda perła podkreśli wiek tej skóry.
Kiedy używałam tego produktu problem został wyeliminowany. Świetlista, odmłodzona optycznie skóra bez podkreślania zmarszczek i kurzych łapek.
Możecie się przyjrzeć z bliska, niby biały cień, a jednak bije od niego blask.
Nasuwa się więc tylko jedno pytanie: Czy ten produkt ma w ogóle jakieś minusy?!
Dla mnie jedynym minusem jest cena. Produkt jest niestety bardzo drogi.
Za 6,5 gram płacimy 160 zł, lub 30$.
Wiem, że za tą cenę można kupić 5 a nawet 10 innych rozświetlaczy.
Ale według mnie jest wyjątkowy.
Wiem, ze słodzę, ale musicie uwierzyć, kupiłam go za własne, ciężko zapracowane pieniądze. I nie żałuje żadnej złotówki, bo to jest jeden z tych, wartych swojej ceny, wyjątkowych produktów.
Takie szczęście w formie pudru ;)
A wy jak myślicie?