Dziś czas na coś innego niż lakiery ;)
Będzie to recenzja cieni NYX, które posiadam.
Na pierwszy ogień pójdą pojedyńcze, potem paletki 3 i 10 cieni.
Może i kredki Jumbo, zobaczymy jak będzie się rozkręcać blog ;)
Firma NYX to marka amerykanska. Nie jest to wysoka pólka. Mozna ją umieścić pod MAC, ale nad Rimmel etc..
Swoje cienie kupiłam na allegro, u jednego ze sprzedawcy, który/a sprowadza na zamówienie wszystko ze stanów, przesyłka trwa ok miesiąca, no ale nie boimy się o oplaty ;p Do wyboru mamy az 160!! kolorów. Co prowadzi do wielkiego problemu z wyborem ;).
W każdym razie nie miał/a ich w ofercie ale poprosiłam i dostałam, 20zł za sztukę.
To trochę dużo, ale chęć posiadania była silniejsza.
Zdecydowałam się na 5 kolorów, jeden dostałam gratis.
Oto moje kolory:
O kazdym moim kolorze słów kilka :) (W nawiasie wykończenie wg producenta.):
Marroco to piekny odcień fioletowo/granatowy. Bardzo znany i polecany, dlatego się na niego zdecydowałam. Wykończenie: shimmer/frosty
Champagne jak nazwa wskazuje to odcień szampana, łososiowy metaliczny kolor, cudownie błyszczący, na całą powiekę cudo! Wykończenie: matallic.
Hot yellow - to kolor który dostałam gratis. I wiem dlaczego, ma wykonczenie glitter, czyli brokat. Sam w sobie kolor jest tak samo nie znośny, to takie zółte coś, słabo napigmentowane, ma w sobie TONY brokatu, które osypują się jak szalone. Glitterowych nie polecam ;) Wykończenie: glitter.
Beauty Quuen to kolor śliwki z nutą brązu, metaliczna wersja skecz z MAC można powiedzieć. Dobrze napigmentowany. Wykończenie: frosty/shimmer.
Peach bronze to równierz dobry kolor na całą powiekę, bardzo przyjemny brzoskwiniowo-złoty kolor (zresztą to już mówi nam nazwa ;p). Wykończenie: metallic.
Daisy, kolor mnie troche rozczarował, tzn jest ladny, ale na swatach wyglądał inaczej. Natomiast absolutnie nie jest brzydki. Jest to złoto o zółtawym odcieniu. Na całą powiekę w sam raz. Wykończenie: shimmer/frosty.
Na zdjęciu pomyliły mi się kolory Hot Yellow i Daisy. (:() Podpisy podmieniłam w paint.
Zdjęcia były robione w dzień przyjścia paczki.
Cienie testowowałam 2 tygodnie w codziennym makijazu.
KONSYSTENCJA:
Cienie mają super kremową konsystencją, nie są zbite w opakowaniu dlatego trzeba traktowac je bardzo delikatnie, by nie zniszczyć i nie naprać za dużo. W dotyku są satynowo kremowe. Nie osypują się na twarz (oprócz glittera SIC!)
PIGMENTACJA
Ty równierz nie moge narzekać. Wszytskie cienie, oprócz brokatowego, są dobrze napigmentowane. Nie ma problemu z uzyskaniem na powiece odcienia z opakowania.
Swatche na ręce robione są bez bazy i jest to jedna warstwa cienia.
TRWAŁOŚĆ
Zawsze używam bazy, bez niej wszystkie cienie wytrzymują ok godziny, następnie zbierają się w zalamaniu. Te równierz nie odbiegają od reguły. Natomiast na bazie trzymają się tak długo jak długo makijaz noszę, czyli do jego zmycia. Jestem bardzo zadowolona :) OPAKOWANIE
Klasyczne, dość solidnie wykonane. Pojemność wynosi 2,7 grama, więc całkiem sporo.
KOSZT
Około 6 dolarów, także myślę, że 20 zł za sztukę nie sprawiło, że ucierpiałam. Tym bardziej, że płaciłam za przesłykę w Polsce, a nie do Polski.
Myślę, że są to cienie na które warto zwrócić uwagę. Niestety bardzo trudno dostępne.
Ale jeśli znajdziecie jakąś okazje na allegro, macie znajomych w usa, badz zrobicie zbiorowe zamowienie gdzies w sieci, śmiało mozenie spróbować tych cieni.